topbella

piątek, 2 maja 2014

Miasto umarłych /2/

"Miasto umarłych" /2/

                               Przytaknełam i jechaliśmy dalej.. Według Seby to zwykłe, stare miasto niczym nie różniące się od innych. Postój mieliśmy zrobić dopiero za godzine, a ja robiłam się senna.W końcu zasnęłam na ramieniu Seby. Wreszcie obudził mnie głos nauczycielki, dojechaliśmy na miejsce. Weszłam do mojego pokoju. Cieszyłam się bo miałam cały pokój wyłącznie dla siebie. Mój spokój nie trwał długo. Chwilę potem do pokoju weszła wicedyrektorka i oznajmiła ,że idziemy zwiedzać miasto. Po 10 minutach doszliśmy na plażę Weszliśmy na molo. Wiał silny wiatr. Poszliśmy jeszcze do restauracji, kupić sobie coś do jedzenia i każdy wrócił do swojego pokoju. 
                               Następnego dnia z łóżka wyrwała mnie Roksana . Mieliśmy iść na śniadanie . Weszliśmy do środka . Zastanawiałam się co będzie na śniadanie. Pomyślałam o pierogach ruskich. Niestety jakiś zielony chleb, i stare mleko, na dodatek w szklance pływał jakiś owad. Zrobiło mi się tak niedobrze, że zwymiotowałam na środek korytarza. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Po śniadaniu z wodorostów i zgniłego chleba z niedorobionym kotletem , przez pół godziny nic nie robiliśmy .Wszystko byłoby dobrze , gdyby nie zachowanie pewnego chłopaka . Zauważyłam ranę na jego nodze . Wyglądała jakby była wyżarta kwasem. On sam, lepiej nie wyglądał, był blady i wymęczony. Pobiegliśmy po wicedyrektorkę...


Ten ukochany /2/

"Ten ukochany"/2/

                     Wróciłam do domu. Pierwsze co zrobiłam, to weszłam na Gadu-Gadu. Słoneczko przy jednym kontakcie zrobiło się zielone. Był to nieznajomy, którego niedawno poznałam przez internet. Mieszkamy w tym samym mieście, ale nigdy dotąd się nie widzieliśmy. Chwilę potem zaczął rozmowę : Nieznajomy:
 - Hej. Co tam ? Może spotkamy się dzisiaj ?
 Zgodziłam się chociaż miałam pewne obawy. Zadzwoniłam do Patrycji. 
- Hej mam sprawę...
- Hej. Mów śmiało.
- Poszłabyś dzisiaj ze mną do kawiarni na  rogu. ?
- Jasne, ale po co ?
- Wszystko wyjaśnie Ci po drodzę.
                    Ucieszyłam się, gdy Patrycja zgodziła się pójść tam ze mną. Piętnaście minut później byłyśmy już na miejscu. Czułam się nieswojo. A co jeśli okaże się zwykłym palantem ? Trudno nie da rady, trzeba iść.
- Jak go poznasz ?
- Miał być ubrany w koszulę w kratę i mieć różę.
- Ok. To, co idziemy ?
- Tak
Gdy weszłam do kawiarni ku mojemu zdziwieniu stał tam Kuba. Ubrany zgodnie z opisem podanym przez internet. 
- Kuba ? Co ty tu  robisz - zapytałam
- Czekam na kogoś.
-Na kogo ? 
- Dziewczynę poznaną przez internet.
                   W tym momencie zdałam sobie sprawę, że ten miły, tajemniczy znajomy, to tak naprawdę Kuba. Zrozpaczona pobiegłam do domu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Zamknęłam się w swoim pokoju i usnęłam.



czwartek, 1 maja 2014

" Miasto umarłych "

                  "Miasto umarłych"

                   Było lato, razem z klasą mieliśmy pojechać na wycieczkę . Naszymi opiekunkami miała być wicedyrektorka i nauczycielka od chemii. Mieliśmy jechać do oddalonego o 100 km miasta nazywanego Miastem kości. Krążyły plotki, że dzieją się tam różne straszne rzeczy. Naszej klasy to nie odstraszyło bo prawie wszyscy byli miłośnikami horrorów. Następnego obudziłam się wcześnie rano, było może kolo 6:00.. Ubrałam się i poszłam na śniadanie. Do wyjazdu zostało mi jeszcze pół godziny, mimo wszystko postanowiłam pójść już na miejsce zbiórki. Po około 10 minutach zaczęła zbierać się reszta uczestników.
                 Po sprawdzeniu obecności, ruszyliśmy w drogę. W autobusie siedziałam koło mojego przyjaciela Sebastiana, znaliśmy się już od dłuższego czasu i mieliśmy dużo wspólnych tematów. Po drodze mineliśmy jakiegoś starszego mężczyznę. Miał brudne, poszarpane ubrania, Ogólnie nie wyglądał zbyt schludnie. Nie zwróciliśmy zbytnio na niego uwagi.
- Pewnie to pijak, pełno tu takich. - powiedział Sebastian
Przytaknełam i jechaliśmy dalej.. Całą pozostałą drogę rozmawialiśmy o wakacjach i swoich wyobrażeniach tego miasta. Według Seby to zwykłe, stare miasto niczym nie różniące się od innych...


"Ten ukochany" /1/

                           "Ten ukochany"

                    Jeszcze kilka książek do torby i byłam gotowa do wyjścia do szkoły. Kolejny szarawy dzień, jak to jesienią. Moim zdaniem to najgorsza pora roku. Przychodzi zaraz po lecie i tak z dnia na dzień robi się coraz zimniej.Dotychczas zielone drzewa, wyglądają jak patyki. Trawa, zawsze zielona i pachnąca zamienia się w suchą i łamliwą. Wieje silny wiatr. Byłam już pod szkołą, gdy wiatr zawiał mocniej i moja czapka poleciała razem z nim. Nic mi nie pozostało jak pobiec za nią i ją złapać. Niestety jak zawsze miałam pecha i czapka zaczepiła się na jednej z gałęzi drzewa. Była za wysoko bym ją sięgnęła, a na drzewo nie wejdę, bo nie umiem. Najwyżej mnie przewieje. Szłam korytarzem, po drodze mijałam znajome twarze. Nie byłam lubiana przez innych. Nie lubię się malować, i nakładać tony tapety.
                  Podeszłam do swojej szafki i włożyłam książki zostawiając tylko te, które przydadzą mi się na następnej lekcji.Zamykając szafkę ujrzałam opartego o szafkę Kubę. 
- Czego chcesz ?
 - Niczego po prostu opieram się o szafkę. 
Pewnie miał tylko podejść i palnąć jakiś głupszy tekst. Zauważyłam że jego banda wychyla się zza rogu śmiejąc się. 
- Ale tak na serio może wyskoczymy gdzieś kiedyś razem ? 
- Nie dzięki nie jesteś w moim typie. 
Poklepałam go po ramieniu i poszłam pod klasę. Usiadłam koło mojej rozgadanej przyjaciółki Patrycji.
- Widziałam co się stało. Kuba znowu cię zaczepił. Czego chciał tym razem ?
- Chciał się ze mną spotkać, ale stanowczo odmówiłam, on nie jest w moim typie.
                 Kuba to szkolny flirciarz. Wszystkie laski ze szkoły na niego lecą oprócz mnie i Pati. Lekcja angielskiego zleciała dość szybko, jak  następne lekcje. Po szkole razem z Patrycją miałyśmy iść do mnie do domu i pooglądać kilka filmów. Niestety Pati coś wypadło i musiałam wracać sama...

Współtwórcy