"Miasto umarłych" /2/
Przytaknełam i jechaliśmy dalej.. Według Seby to zwykłe,
stare miasto niczym nie różniące się od innych. Postój mieliśmy zrobić
dopiero za godzine, a ja robiłam się senna.W końcu zasnęłam na ramieniu Seby. Wreszcie obudził mnie głos
nauczycielki, dojechaliśmy na miejsce. Weszłam do mojego pokoju.
Cieszyłam się bo miałam cały pokój wyłącznie dla siebie. Mój spokój nie
trwał długo. Chwilę potem do pokoju weszła wicedyrektorka i oznajmiła
,że idziemy zwiedzać miasto. Po 10 minutach doszliśmy na plażę Weszliśmy
na molo. Wiał silny wiatr. Poszliśmy jeszcze do restauracji, kupić
sobie coś do jedzenia i każdy wrócił do swojego pokoju.
Następnego dnia z łóżka wyrwała mnie
Roksana . Mieliśmy iść na śniadanie . Weszliśmy do środka .
Zastanawiałam się co będzie na śniadanie. Pomyślałam o pierogach
ruskich. Niestety jakiś zielony chleb, i stare mleko, na dodatek w
szklance pływał jakiś owad. Zrobiło mi się tak niedobrze, że
zwymiotowałam na środek korytarza. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Po śniadaniu z wodorostów i zgniłego chleba z niedorobionym kotletem , przez pół godziny nic nie robiliśmy .Wszystko byłoby dobrze , gdyby nie zachowanie pewnego chłopaka . Zauważyłam ranę na jego nodze . Wyglądała jakby była wyżarta kwasem. On sam, lepiej nie wyglądał, był blady i wymęczony. Pobiegliśmy po wicedyrektorkę...